Fioletowooka
przecięła mieczem powietrze i zgrabnie wsunęła go do skórzanego pokrowca na
plecach, po czym podeszła do leżącego na żwirze kremowej dziewczyny o brązowych
włosach i oczach, ubranej w za duży, czarny sweterek, krótkie, jasne jeansy
oraz glany. Jej gatunek trudno było zidentyfikować. Posiadała długi ogon i
biały, koci pyszczek, jednak jej uszy
były dłuższe niż u normalnego osobnika z gatunku kotowatych. Czarnowłosa
wyciągnęła ku niej dłoń. Kremowa chwyciła ją po chwili wahania i z pomocą kotki
udało jej się stanąć na równych nogach.
Kocica
była mniej więcej tego samego wzrostu, a z bliska jej postać traciła groźny
wyraz, spowodowany prawdopodobnie sytuacją. Błyszczące, ametystowe oczy
wpatrywały się w jej dłonie, więc i ona skierowała twarz ku nim. Zauważyła, że
małe, kremowe łapki, tkwiące w objęciach białych dłoni kotki, są bardzo mocno
poparzone. Zdziwiła się, iż dotychczas nie zwróciła uwagi na przenikliwy ból, pulsujący
w rękach, którymi zasłoniła się podczas wybuch granatu. Po dłuższej analizie
stwierdziła również, że ma parę nieznacznych szram na nogach, które zostawiły
jej na pamiątkę zaostrzone kamienie.
-
Tu jest niebezpiecznie. Zaprowadzę cię do kogoś, kto opatrzy ci te rany –
zaoferowała dziewczyna i zwróciła się we wschodnim kierunku.
Kremowa podreptała za nią, rozglądając się wokoło.
Miała ochotę zadać kotce choć jedno z nurtujących ją pytań, jednak była zbyt
zdezorientowana i wystraszona, by wydobyć z siebie głos.
-
Co robiłaś na tym pustkowiu? – zapytała biała, wykręcając głowę w jej kierunku.
– Dawne pole bitewne to nie miejsce na spacery.
Jej
słowa przebiły się przez grubą warstwę oszołomienia dziewczyny. Pole bitewne?
Fioletowe
oczy błysnęły podejrzliwością, przenikając do jej umysłu i uwalniając z ust kremowej
potok problematycznych dla niej zagadnień i pytań.
-
Pole bitewne? To znaczy, że gdzie ja jestem? Jak się tu znalazłam? Dlaczego
jest tu niebezpiecznie? Dokąd mnie prowadzisz? I kim ty jesteś? ;0;
-
Nazywam się Arisu – oznajmiła kotka, po czym zamilkła na dłuższą chwilę i
zwróciła znów głowę w kierunku miejsca, do którego dążyły. – A to jest Yuem.
-
Yuem? – powtórzyła kremowa, przystając gwałtownie.
-
Yuem nie jest podobny do świata, który znasz – oznajmiła Arisu, zgrabnie idąc
dalej. - To prawda, mieszkają tu ludzie tacy jak my. Ale ci ludzie żyją w
ciągłym strachu. Toczy się tu odwieczna wojna. Nie możesz się czuć tutaj
bezpiecznie. Nie trać czujności. Inaczej zginiesz.
Dziewczynę
zatkało to stwierdzenie. Otrząsnęła się jednak i podbiegła, zrównując się z
kotką, gdyż nie chciała pozostać w tyle.
-
Co miałaś na myśli, mówiąc, że nie jest
podobny do świata, który znam? – zapytała nieśmiało.
-
Pochodzisz z Ziemi, prawda? – Arisu zmierzyła ją zimnym spojrzeniem. – Umarłaś
i trafiłaś do Yuem.
-
Umarłam? Na Ziemi? – próbowała połączyć wszystkie fakty kremowa, co szło jej
dość wolno.
-
Nie pamiętasz swojej śmierci?
-
Prawdę mówiąc… nie pamiętam nic do momentu, w którym się tu znalazłam –
wyjaśniła brązowooka i zmarszczyła czoło.
Arisu
spojrzała na nią, wyglądając na nieco zdziwioną, ale trudno było zgadnąć, gdyż
dziewczyna nie okazywała zbyt wiele emocji.
-
Amnezja? Dlaczego? – pytała samą siebie kotka. – Gdyby to był szok nie
zapomniałaby przecież wszystkiego… Chyba, że… Jesteś pewna, że nic nie
pamiętasz? – zapytała trochę głośniej ametystowooka, zwracając się do kremowej.
Kremowa
zmarszczyła czoło w skupieniu, ale nie mogła sobie niczego przypomnieć. Nagle w
jej głowie pojawił się niewyraźny obraz złowrogich, czerwonych oczu. Dziewczyna
poczuła dreszcz i nieprzyjemne uczucie, że naprawdę kiedyś widziała ten wzrok i
jego właściciela.
-
I co? – ponagliła ją Arisu.
Brązowooka
zawahała się.
-
Mam jakieś… mgliste wspomnienie… czyichś oczu – wydukała, usiłując przypomnieć
sobie coś jeszcze.
- Oczu? – westchnęła kotka z czymś w
rodzaju ulgi. – Więc to był pewnie tylko szok i niedługo odzyskasz resztę
wspomnień.
-
Ale… - szepnęła kremowa, przypominając sobie słowa czarnowłosej. – Żeby tu
trafić, trzeba umrzeć na Ziemi, tak? Więc to miejsce jest czymś w rodzaju…
-
To nie jest niebo ani też piekło – przerwała jej Arisu. – Do Yuem można trafić w jeden sposób. Umrzeć na
Ziemi. Jeśli nie miałeś szczęśliwego życia na Ziemi i umarłeś przedwcześnie
prawdopodobnie trafisz do Yuem. Ale to nie zdarza się zbyt często… Dalsze życie
spędzisz w tym świecie, zapominając o bycie na Ziemi, zakładając swoją rodzinę
i realizując swoje marzenia, których z jakichś powodów nie mogłeś
urzeczywistnić w poprzednim życiu – westchnęła. – Tak by pewnie było, gdyby nie
pojawił się pomysł wprowadzenia monarchii. Ostatecznie to spowodowało wojny,
gdy wybrali na króla tego sadystę.
Kremowa
pogrążyła się we własnych myślach, podążając krok w krok za kotką. Zatem nie
miała szczęśliwego życia na Ziemi. Czy o takim bycie warto pamiętać? Może w ten
sposób jest łatwiej? Mogła rozpocząć tu nowe życie i może nawet odnaleźć
szczęście, pomimo konfliktów zbrojnych, o których wspominała Arisu… Nie
pamiętając o tym jak umarła…
Przed
oczami kremowej znów pojawił się obraz czerwonych ślepi. Wzdrygnęła się
ponownie i westchnęła, by to ukryć. Przetarła dłońmi zmęczone powieki,
układając sobie wszystkie informacje w głowie.
-
W takim razie, ty też trafiłaś tu po śmierci na Ziemi? – zapytała
ametystowooką.
-
Nie – sprostowała. – Jestem potomkiem potomków tych, którzy znaleźli się tu po
tym jak umarli.
-
To miejsce… Yuem… w takim razie istnieje od powstania Ziemi? – upewniła się
kremowa.
Arisu
potaknęła.
Zamyślona
dziewczyna zwróciła swe brązowe oczy ku horyzontowi i zauważyła majaczące się w
ciemności budynki. Zbliżały się do jakiegoś miasteczka. Chłodny wiatr owinął
się wokół ciała kremowej i wywołał u niej kichnięcie.
-
Hmm… Alergicy szybko umierają w tych czasach… - zauważyła kotka znudzonym
głosem.
-
Szybko umierają?! ;0;
Na
twarzy Arisu pojawił się cień uśmiechu, gdy zobaczyła reakcję kremowej. Brązowowłosa
dalej rozpaczała nad swym losem, gdy wkroczyły do miasta. Było w nim ciemno i
cicho. Na pierwszy rzut oka, można by pomyśleć, że jest opuszczone. Po obu
stronach drogi stały drewniane domy, z których schodziła biała farba. Dużo z
nich sprawiało wrażenie, jakby miało się za chwilę zawalić, jednak wciąż
zamieszkiwane było przez ludzi, sądząc po świetne świeczki odbijającej się w
pękniętym oknie jednej z takich chatek. Kremowej zrobiło się żal mieszkańców,
gdyż miasteczko wyglądało na bardzo biedne. Co więcej, nie sprawiało wrażenia
bezpieczniejszego, niż pustkowie, na którym się obudziła.
Biała
kotka poprowadziła ją przez miasto i stanęła przed dwupiętrową, drewnianą
chatką, która wyglądała na dużo solidniejszą, w porównaniu z resztą budynków.
Schodki prowadziły do drzwi, które po obu stronach oświetlone były płonącymi pochodniami.
Brązowa klamka wyrzeźbiona była w kształcie jakiegoś stworzenia o wielu
ogonach, jednak kremowa nie zdążyła ich policzyć, gdyż Arisu zastukała mocno w
drzwi, które po chwili uchyliły się ze skrzypieniem.
W
wejściu stanął mały lemur płci żeńskiej. Dziewczynka miała prostą grzywkę i
czarne włosy wijące się ku podłodze. Fioletowe oczy spoglądały na przybyszy
przyjaźnie, a ich kolor podkreślało ciemne, długie kimono z białymi,
księżycowymi ornamentami. Nie wyglądała na obudzoną z głębokiego snu, co nieco
poskromiło wyrzuty sumienia brązowowłosej.
-
Witaj, Arisu – szepnęła melodyjnym głosem i skłoniła się, po czym skierowała
wzrok ku kremowej.
Kotka
przywitała się i pospiesznie skinęła głową.
-
Ta dziewczyna trafiła do Yuem dzisiejszej nocy – wyjaśniła szeptem. - Obudziła
się na dawnym polu bitwy i została zaatakowana przez wroga. Jest trochę ranna,
możesz ją opatrzyć?
Dziewczynka
potaknęła z przyjaznym uśmiechem i zaprosiła je do środka.
Wnętrze
domku było dość przytulne. Przy schodach, prowadzących na górne piętro,
znajdowała się mała kuchnia oraz drewniany stół, przy którym stały cztery
krzesła. Na środku leżał zadbany, czerwony dywan, sięgający wejściu do drugiego
pokoju, z którego widać było jarzący się kamienny kominek, przysłonięty miniołtarzem.
Czarnowłosa uśmiechnęła się widząc pytające spojrzenie kremowej.
-
Po drugiej stronie domu znajduje się świątynia, którą się opiekuję – wyjaśniła.
-
Tomoyo jest kapłanką – dodała Arisu i opadła z gracją na jedno z krzeseł,
zdejmując wcześniej pas z bronią.
Dziewczynka
potaknęła i zaczęła szukać czegoś w szafce. Kremową zdziwiło, że czarnowłosa
jest kapłanką w tak młodym wieku. Nie mogła mieć więcej niż osiem lat. Poczuła
do niej niemały podziw.
Tomoyo
wyciągnęła białą apteczkę i podeszła do brązowookiej, prosząc uprzednio, by
usiadła. Czarnowłosa przemyła jej rany wodą utlenioną, posmarowała maścią,
dzięki której kremowa poczuła ulgę w bólu, i zawinęła jej dłonie w bandaże.
-
Jak się nazywasz? – zapytała z promiennym uśmiechem, gdy skończyła zakładać
opatrunek.
-
Nie pamiętam… – odpowiedziała cicho, spuszczając głowę.
Zdziwiona
dziewczynka spojrzała na Arisu.
-
Powiedziała, że nie pamięta nic do chwili, w której tu trafiła – wyjaśniła
ametystowooka, podjadając wiśnie, leżące w koszyku na stole.
-
Jestem pewna, że kiedyś wrócą do ciebie twoje wspomnienia – powiedziała Tomoyo
krzepiącym głosem, ujmując małe, zabandażowane dłonie kremowej w swoje.
Brązowowłosa
niepewnie odwzajemniła jej uśmiech, wciąż zastanawiając się czy jej przeszłość
była warta zapamiętania. Jednak bardzo chciała wierzyć w słowa lemura, gdyż nie
mogła wytrzymać pustki, towarzyszącej jej na każdym kroku.
Nagle
wszystkie głowy zwróciły się w kierunku schodów, które zaczęły skrzypieć, pod
wpływem czyichś małych stópek. Na dole znalazły się dwie, zaspane lisice,
ubrane w słodkie piżamki ozdobione dziesiątkami brązowych misiów. Obie były
mniej więcej tego samego wzrostu i miały tak samo piękne, liliowe oczy. Jedna
posiadała szare futro i roztrzepane, rude włosy, a druga, która się do niej
tuliła, miała czarne futro oraz włosy.
-
Przepraszam, obudziłam was? – zapytała Tomoyo, którą dopadły wyrzuty sumienia.
-
Mamy gości? – odparły jednym głosem, jakby nie usłyszały pytania lemura.
-
To króliczek! – wykrzyknęła ruda, podbiegając do kremowej. – Lubię małe
króliczki!
-
Nie kłam, to jest kot - zawołała czarna, wskazując długi, kremowy ogon.
-
Nie prawda, spójrz. – Ruda zaczęła bawić się uszami „króliczki”.
-
Czym ty właściwie jesteś? – zapytały jednym głosem, wpatrując się w
brązowowłosą.
-
Dobre pytanie, jakiego gatunku jest nasz gość? – Tomoyo uśmiechnęła się
przyjaźnie.
-
Jakby nie patrzeć to kotka – odpowiedziała im Arisu znudzonym głosem.
-
Ech? Myślałam, że to króliczek – powiedziała zawiedziona rudowłosa i pociągnęła
noskiem.
-
Naprawdę przypomina królika – stwierdziła czarna słodkim, zaspanym głosem i
zaczęła się tulić do kremowej.
-
A skąd się tu wziął ten króliczek? Jak ma na imię? – zaczęły wypytywać.
Arisu
opowiedziała pokrótce lisiczkom o wydarzeniu sprzed jakichś dwóch godzin.
-
I nic nie pamięta? – zasmuciła się czarna, spoglądając na kremową.
-
Nazywam się Kimberly – przedstawiła się ruda. -
A to moja młodsza o sześć miesięcy siostra – Melanie.
-
Miło cię poznać, kremiku! – zawołała młodsza, wtulając się w kotkę. - Właśnie! Jesteś
kremowa, więc nazwiemy cię „Cream” – stwierdziła radośnie.
Mała
Tomoyo złożyła ręce jak do modlitwy i pochwaliła pomysł sióstr z promiennym
uśmiechem. Kotka była nieco skrępowana objęciami lisic, jednak spodobało jej
się nowe imię i to, że tak szybką ją zaakceptowały. Polubiła je. Były takie
wesołe. Czuła sympatię do wszystkich osób, które były w tym pokoju, mimo iż
znała ich zaledwie chwilę.
-
Zatem, Cream – zaczęła Arisu, przerywając beztroski nastrój i wstając z
krzesła. – Witaj wśród rebeliantów.
Świeczka,
stojąca na stole, zgasła, jakby chciała dodać jej słowom dramatyzmu. Mel i
Kinia odkleiły się od kremowej i spojrzały na nią z tajemniczymi uśmieszkami.
Tomoyo schowała apteczkę z powrotem do szafki i usiadła obok Cream, naprzeciwko
pustego krzesła.
Kremowa
wgapiała się z lekko rozwartymi ustami w ciemną, na tle nikłego światła,
wdzierającego się przez okno, sylwetkę
czarnowłosej, zastanawiając się, co autor słów miał na myśli. Arisu
najwyraźniej obserwowała dziewczynę i uznała, że jest godna usłyszenia tego, co
chce jej powiedzieć.
-
Jeśli chcesz tu zostać, musisz wiedzieć, że znalazłaś się w jednej z głównych
siedzib buntowników – zaczęła, obserwując twarz kremowej, która pochłaniała
każde jej słowo. – Od jakichś dwudziestu lat, czyli od momentu, w którym w Yuem
wprowadzono monarchię, prowadziły wojnę z królestwem. Na tronie zasiadł pewien
lis, ochrzczony „Yue I” lecz po paru latach władza zaczęła mu uderzać do głowy…
Kazał ludowi płacić podatki, które przewyższały ich zarobki, przez to panuje tu
bieda, głód i nędza. Sam siebie zaczął nazywać „Synem Bożym”, który urodził się
na Ziemi wieki temu i posiadał moc przemieszczania się między swoim światem, a
Yuem. Wtedy narodziło się powstanie.
-
To trochę… - przerwała jej cicho Cream, marszcząc czoło. – Okrutne… Po co być
władzę nie mając szczęśliwych poddanych? Czy król nie istnieje dla ludu?
-
Może masz za murami zamku nieszczęśliwy lud i ciągłe wojny, w których giną niewinni
obywatele, ale sam siedzisz w bezpiecznym pałacu, na wygodnym tronie i pławisz
się w luksusach – wyjaśniła z pogardą kotka. – Poza tym, to nie tak, że nie ma
poddanych. Inaczej nie musielibyśmy toczyć krwawych bitew. Chronią go tysiące
żołnierzy z wojsk Królestwa Yuem.
Kremowa
zaczęła się zastanawiać, dlaczego sadystyczny władca ma tylu podwładnych. Czy
byli to ludzie jego pokroju, którzy czerpali przyjemność z zabijania? Może
żołnierze są zastraszani i zmuszani do walk? Król mógł zagrozić, że coś stanie
się ich rodzinom… Z rozmyśleń wyrwał ją głos Tomoyo.
-
Może być też tak, że żołnierze planują wewnętrzny bunt – szepnęła bez
przekonania.
Arisu
skrzywiła się z dezaprobatą i pokręciła głową.
-
Wątpię. – Zamknęła oczy i odwróciła się w stronę okna. – Znam wielu z armii
króla. Poza tym, gdyby mieli wykonać krok, zrobiliby to przed masakrą w Hoshi.
Mała
Tomoyo kiwnęła głową ze zrozumieniem, jednak widać było, że nie godzi się z ich
postępowaniem.
-
Od naszej porażki w Hoshi nie wybuchła żadna większa wojna – kontynuowała Arisu,
zwracając się znów ku brązowowłosej. – Zbieramy siły.
-
Poznałaś sytuację w Yuem z naszej perspektywy – powiedziała Tomoyo. – Jestem
pewna, że gdybyś obudziła się w okolicach terenów Tsuki, zaserwowałoby ci
opowieść o niewdzięcznym ludzie, który wywołał wojny. To twoja decyzja czy
zamierzasz do nas dołączyć, czy będziesz walczyć przeciwko nam.
Kremowa
była lekko oszołomiona, a jej mózg pracował bardzo wolno przez zmęczenie.
Wiedziała jednak, że nie chce stać się wrogiem osób, które dziś poznała. Nie
uśmiechało jej się także dołączanie do okrutnego króla Yuem. Nie umiała jednak
walczyć, więc byłaby mało przydatna, samo myślenie, że mogłaby znaleźć się na
polu, na którym rozgrywa się bitwa napawa ją przerażeniem. Nie potrafiłaby
zabić drugiej osoby.
-
Oczywiście w bitwach biorą udział dorośli – zapewniła ją Tomoyo, jakby czytała
Cream w myślach. – Nie licząc nieletnich z nadzwyczajnymi zdolnościami, którzy
sami zgłaszają się do pomocy.
-
Choć nasza pomoc zazwyczaj sprowadza się do ewakuacji mieszkańców i leczenia
rannych – wtrąciła Mel, wyjadając wiśnie z koszyka na stole, o których reszta
zapomniała.
-
W takim razie – zaczęła nieśmiało kremowa z lekkim uśmiechem, wpatrując się w
podłogę. – Powitajcie nowego towarzysza broni.
Mała
Tomoyo uśmiechnęła się promiennie i znów złożyła ręce, jakby się modliła.
Arisu, wyglądająca na lekko znudzoną, odwróciła głowę do okna, a lisie siostry
uścisnęły kremową z radosnym piskiem.
-
Przybij króliczka! – zawołały jednocześnie i zetknęły ze sobą swoje prawe
dłonie, ukazujące znak Victorii, który symulował w tej chwili królika.
Cream
zarumieniła się lekko i odwzajemniła ich przyjazny uśmiech.
-
Dochodzi czwarta nad ranem… - westchnęła nieco zmieszana Tomoyo. – Cream,
pewnie jesteś zmęczona… Wszystkie pokoje są już zajęte, ale na drugim piętrze,
w bibliotece jest bardzo wygodna kanapa, na której możesz się przespać.
Czarnowłosa
dziewczynka posłała jej życzliwy uśmiech, a kremowa, z nieznanych przyczyn,
poczuła nagły przypływ radości na wieść, że będzie spała w bibliotece. Zgodziła
się z wdzięcznością i cała piątka udała się schodami na górę.
Na
pierwszym piętrze znajdowały się cztery wejścia z dębowymi drzwiami. Kimberly i
Melanie życzyły wszystkim dobrej nocy i zniknęły w pierwszym pokoju, a Arisu w
milczeniu weszła do drugiego. Tomoyo poprowadziła Cream na ostatnie piętro, na
którym znajdowała się biblioteka.
Pokój
miał wysoki sufit, uginający się pod ukosem w narożnikach, przyjmując kształt
dachu. Po prawej stronie stały niezliczone regały, zapełnione książkami w
różnym stanie. Obok znajdowała się mała czytelnia, składająca się z dużej,
granatowej kanapy i dwóch foteli do kompletu. Po środku stał mały, drewniany
stolik.
Kremowa
rozejrzała się i zauważyła, że Tomoyo gdzieś zniknęła. Po chwili wyłoniła się z
dobrze zamaskowanych drzwi w ścianie, a w rękach dźwigała dwie poduszki i
fioletowy kocyk.
-
Dziękuje – oznajmiła z wdzięcznością brązowowłosa, gdy lemur przekazał jej swój
bagaż.
-
Śpij dobrze – uśmiechnęła się. – Dobranoc. - Czarnowłosa skłoniła się kremowej
przed wyjściem, a ta poszła w jej ślady, po chwili zdziwienia.
Cream
poczuła falę ogarniającego ją zmęczenia, więc ułożyła na kanapie małe jaśki,
położyła się wygodnie i otuliła kocykiem, zwijając się w kłębek. Po chwili
jednak stało się jasne, że nie uda jej się zasnąć, więc z irytacją wygramoliła się
z sofy i podeszła do regału.
Pełno
na nim było niesamowitych książek. Niektóre opowiadały o dawnych czasach Yuem,
były również księgi religijne, a także różne romanse, kryminały,
science-fiction, które zostały napisane przez mieszkańców Yuem. Kremowa
wyciągnęła książkę, należącą do siedmiotomowej sagi i spojrzała na okładkę,
przedstawiającą jakiegoś wielkiego ptaka. Cream wróciła do posłania wraz z
lekturą i zaczęła ją czytać w blasku świeczki, którą wcześniej zapaliła.
Książka
opowiadała o bohaterach, którzy trafili do innego świata i nie pamiętają skąd
pochodzą. Kremowa szybko utożsamiła się z postaciami i zaczęła im współczuć,
gdyż poniekąd rozumiała ich sytuację. Z drugiej strony oni nie trafili całkiem
sami na pole bitwy…
Kotce
zaczęły same zamykać się oczy, więc zamknęła książkę, zaznaczając miejsce, w
którym skończyła i odłożyła ją na stolik. Sama zagrzebała się pod kocykiem i
wtuliła się w poduszki. Niedługo później śniły jej się słodkie misie.
*O*O*O*OO*O*O*O*O*O*O*OO*O*O* Ef! Po tylu latach wojny!
OdpowiedzUsuńSzaliczkowy był ten ef <3 pełno szaliczkowych oczu, na koniec kocykowe combo <3!
Biedny Miś skazany na przedwczesną śmierć na niewdzięcznej Ziemi ;___;"... Sniff. Ale przynajmniej wydam wreszcie tę książkę. :>
Dlaczego tu Kinia i Mel są takie zajesłitne, czemu mi nie wyszły, jak mogły ;0; durny Miś ;( aj hejt maself.
Jak wy śmiecie tak wcinać te wiśnie na oczach niedźwiedzia spragnionego strawy... A poproście wy mnie jeszcze kiedyś o popcorn ;/!
Po prologu myślałam, że Argon będzie antagonistką, a tu Kinder Niespodzianka @@ <3
Ech ci sadyści dławiący się w luksusach... gałąź im w d.
Kiedy cd? Za tydzień, godzinę, kwadrans, minutę, sekundę, pierwiastek sześcienny sekundy? Teraz? ;;"
OmG 3 z kartkówki z chemii dostałam o0o JESTĘ KUJONĘ *Q*
Jak dorwę właściciela tych czerwonych ŚLEPIÓW, to go zgwałcę oralnie mazakiem i zabiję, a skóra będzie ozdabiała mój kominek w Yuem, przy którym będę siedzieć pisząc kolejne powieści mego cyklu. :3
Pragnę nexta <--- niewyżyty niedźwiedź, plz, spełnij mnie QoQ
Love <3<3<3